Ta historia jest prawdziwa i zdarzyła się naprawdę. Pragnę ją przekazać by pozostała w sercach tych, którzy czując się patriotami swego kraju nie zapominają o jej obrońcach.
Wprowadzenie
Budynek Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej przy ul. Zielnej 37,
znany wszystkim warszawiakom jako budynek PAST'y, w okresie
międzywojennym był drugim po budynku dzisiejszego hotelu Warszawa, pod
względem wysokości budynkiem w Warszawie. Wybudowany z przeznaczeniem na
pomieszczenie centrali telefonicznej o znaczeniu nie tylko miejscowym,
lecz również ogólno-krajowym, posiadał specjalnie silną konstrukcję i
odpowiednio wysokie pomieszczenia przystosowane do zamieszczenia w nich
urządzeń centrali telefonicznej obsługującej połączenia abonentów
warszawskich, połączenia międzymiastowe i międzynarodowe. Wysokością
górował nad całą północno-zachodnią dzielnicą Warszawy.
W czasie okupacji, Niemcy w sposób szczególny zabezpieczyli ten obiekt,
traktując go jako obiekt o znaczeniu strategicznym, gdyż przez tę
centralę przechodziły wszystkie połączenia telefoniczne Berlina z
okupacyjnymi władzami tak zwanego Generalnego Gubernatorstwa jak i z
całym frontem wschodnim.
Wejścia do budynku chronił specjalnie wybudowany betonowy bunkier, a wewnątrz budynku przebywała stale dobrze uzbrojona, choć nieliczna załoga, wzmocniona po wybuchu Powstania do blisko 160 żołnierzy dowodzonych przez doświadczonych oficerów SS.
W dniu wybuchu Powstania, budynek PASTy znalazł się w rejonie
działania batalionu „Kiliński”. W dniach od 1 do 3 sierpnia prowadzone
były sporadyczne akcje, ostrzeliwanie i obserwacja załogi PAST'y.
W nocy z 3 na 4 sierpnia z inicjatywy dowódcy I Obwodu ppłk Radwana
przeprowadzony miał zostać pierwszy atak na ten ufortyfikowany i mocno
broniony przez Niemców obiekt.
Studenci w mundurach
W szeregach atakujących gmach Pasty żołnierzy AK byli przedwojenni
studenci różnych uczelni a w czasie okupacji w Warszawie uczęszczali do
tzw. „Tajne Podchorążówki” gdzie studenci poznawali tajniki walki i
dowodzenia w przyszłości mieli zasilić kadrę oficerska AK.
Brali oni czynny w działaniach bojowych ucząc się żołnierskiego rzemiosła w AK dowodząc pododdziałami bojowymi w konspiracji.
Wybuch Powstania Warszawskiego tak jak i innych zastał ich w miejscach
koncentracji z przydzielonymi już wcześniej zadaniami bojowymi.
Historia podchorążego Zbigniewa
Jeden z takich dowódców odcinka bojowego, który miał brać udział w ataku
na Pastę o prawdziwym imieniu Zbyszek oczekiwał z podwładnymi na rozkaz
ataku.
Była noc, Niemcy przestali strzelać, a Zbyszek dowiedział się od swojej
łączniczki, że jego narzeczona, Wanda, jest z innym oddziałem obok jego
stanowiska bojowego. Wykorzystując, że wszyscy spali po prostu „ urwał
się do narzeczonej”. Gdy zaczęło świtać, podchorąży Zbyszek wracał do
swoich podkomendnych, gdy wartownik zatrzymał go, prosząc o hasło.
Powstańcy mieli wówczas na sobie Niemieckie panterki, Niemieckie hełmy i
broń niemiecka, więc ostre zachowanie wartownika nie mogło nikogo
dziwić. Zbigniew hasło podał, ale nie zgadzało się one z obecnym, które
wymieniono o północy, o czym zakochany podchorąży wiedzieć nie mógł.
Sprawa zaczynała być groźna, gdy wartownik zamierzał oddać serię w kierunku domniemanego Niemca, ten z rozpaczy i strachu krzyknął „Nie strzelaj, to ja, biedny student”! Wartownik i przybyli żołnierze AK ryknęli ze śmiechu. Niemcy tak by nie mogli powiedzieć, u nich studenci nie byli biedni.
Cóż, rano w czasie apelu, podchorąży Zbigniew, by wyjaśnić dowódcy cała sprawę …zaprosił go i oddział na ślub.
Dalsze losy podchorążego Zbigniewa
Po zdobyciu gmachu PASTy odbył się cichy, skromny ślub podchorążego
Zbigniewa z narzeczoną Wandą. Były powstańcze pieśni i wybuchy
Niemieckich pocisków, były łzy szczęścia i miłości.
On, ranny powstaniec warszawski, przeżył, uciekł z Niemieckiej niewoli
wstępując w szeregi 1 Armii Wojska Polskiego z którą doszedł do
Berlina. Poszukiwał cały czas dostępnymi metodami swojej żony Wandy,
niestety nikt nic o niej nie wiedział - ponoć była ranna pod koniec
Powstania.
Awansowany na oficera, następnie został skierowany do walki jak to wówczas nazywano z „bandami”. Gdy w ataku na oddział NSZ gdzieś w lasach i jego otoczeniu okazało się niechybnie, iż ci których wziął do niewoli są jego towarzyszami walki z Powstania Warszawskiego a ich sanitariuszką jest jego żona Wanda. Nie zastanawiał się długo - przechodzi wraz z całym swoim oddziałem w szeregi NSZ.
Przez dwa lata walczy z UB i NKWD, stając się żołnierzem Niezłomnym – Wilkiem. Cudem wraz z żoną uniknął wyroku śmierci, uciekając z zastawionych pułapek, udaje im się przy pomocy zakonspirowanej siatki AK uciec z kraju przez Czechy do Austrii stamtąd do Stanów Zjednoczonych. W latach 70 tych XX wieku przyjeżdżają do Polski, pod zmienionym nazwiskiem do chorego swego dowódcy z Powstania Warszawskiego i opowiadają wówczas jemu swoje losy - opowiadają je mojemu dziadkowi.
Poznałem jako młody chłopak wówczas tę niesamowitą historię walki o
Polskę wolną i demokratyczną, poznałem wówczas wspaniałe losy Polskich
bohaterów - Żołnierzy Niezłomnych.
Nie żyją już wszyscy bohaterowie tego opowiadania, została po nich ta historia, moja pamięć i przelana krew za Polskę.
Chwała im, chwała bohaterom!
Komentarze
Prześlij komentarz