Ten który się wrogom nie kłaniał mjr Dobrzański - Hubal
W 1966 r. mjr Henryk Dobrzański został pośmiertnie odznaczony Krzyżem
Złotym Orderu Wojennego Virtuti Militari i awansowany do stopnia
pułkownika. W 2010 r. przyznano mu pośmiertnie Krzyż Wielki Orderu
Odrodzenia Polski.
"W wieku 17 lat wstąpił do Legionów Polskich, by w ich szeregach walczyć
z Ukraińcami i bolszewikami. We wrześniu '39 był jednym z bohaterskich
obrońców Polski. Po klęsce kampanii zorganizował Oddział Wydzielony
Wojska Polskiego – pierwszy oddział partyzancki II wojny światowej.
Poległ w walce 30 kwietnia 1940 r. w okolicach Anielina pod Opocznem.
Jego zwłoki, zabrane przez Niemców, spoczywają w nieznanym do dziś
miejscu…
Henryk Dobrzański przyszedł na świat 22 czerwca 1897 r. w Jaśle w rodzinie szlacheckiej. Wychowywał się w atmosferze głębokiego patriotyzmu i kultywowania wojskowych tradycji rodzinnych. Jego pradziadek Hipolit Lubieniecki był oficerem powstania listopadowego, a dziadek Włodzimierz Lubieniecki jednym z uczestników powstania styczniowego.
W 1912 r. wstąpił do Polskich Drużyn Strzeleckich, a w 1914 r. zakończył edukację w szkole realnej w Krakowie. Po maturze zapisał się na I semestr agronomii Studium Rolniczego Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale wybuch I wojny światowej uniemożliwił mu rozpoczęcie nauki.
W tym samym roku wstąpił do Legionów Polskich. Ze względu na wymagany wiek podał, że jest o rok starszy. Służył w kawalerii sztabowej przy Komendzie Legionów Polskich a później w 2. Pułku Ułanów.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wstąpił do Wojska Polskiego. Brał udział w wojnie polsko-ukraińskiej w 1918 r. Podczas obrony Lwowa dowodził plutonem kawalerii. Po zakończeniu walk powrócił do macierzystej jednostki, która otrzymała nazwę 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich.
W 1920 r. walczył z bolszewikami, biorąc wraz ze swoim plutonem udział we wszystkich walkach podczas ofensywy kijowskiej. Za męstwo na polu walki został odznaczony czterokrotnie Krzyżem Walecznych i Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Po wojnie pozostał w wojsku, skierowano go do garnizonu w Bielsku.
W chwilach wolnych od obowiązków służbowych trenował jazdę konną. W latach 1922–1923 był słuchaczem w Centralnej Szkole Jazdy w Grudziądzu. Z czasem znalazł się w reprezentacji Polski w jeździectwie, z powodzeniem startując w konkursach hippicznych. W 1925 r. jego drużyna zdobyła w Nicei Puchar Narodów.
Z początkiem 1927 r. awansował do stopnia majora i objął dowództwo szwadronu w 18. Pułku Ułanów Pomorskich w Grudziądzu. W latach 1930–1934 służył w 20. Pułku Ułanów w Rzeszowie, a następnie od 1934 r. pełnił funkcję kwatermistrza w stacjonującym w Hrubieszowie 2. Pułku Strzelców Konnych.
W 1936 r. został przeniesiony do Wilna, gdzie objął stanowisko kwatermistrza w 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich. Pod koniec 1938 r. otrzymał przydział na stanowisko dowódcy szwadronu zapasowego 4 Pułku Ułanów w Wołkowysku.
Podczas kampanii wrześniowej został zastępcą dowódcy rezerwowego 110. Pułku Ułanów. W czasie marszu w kierunku Lasów Augustowskich brał udział w walkach z oddziałami Wehrmachtu, a po dotarciu do Grodna bronił miasta przed Sowietami.
Po rozwiązaniu pułku w drugiej połowie września, na czele 180-osobowej grupy żołnierzy wyruszył w kierunku broniącej się Warszawy. Po kapitulacji stolicy przedostał się wraz ze swymi żołnierzami na Kielecczyznę.
W Górach Świętokrzyskich zorganizował Oddział Wydzielony Wojska Polskiego, pierwszy oddział partyzancki II wojny światowej, zwany potocznie Hubalczykami, a sam przyjął pseudonim „Hubal”. Liczebność oddziału w szczytowym momencie wynosiła ponad 300 żołnierzy. Od końca 1939 r. do wiosny 1940 r. stoczył wiele zwycięskich potyczek i bitew z okupantem, zadając mu znaczne straty.
Działalność oddziału „Hubala”powodowała represje ze strony Niemców, którzy pacyfikowali polskie wsie wspierające partyzantów. Z tego powodu kierownictwo Związku Walki Zbrojnej nakazały jego rozwiązanie. W tej sytuacji „Hubal” pozostawił wolną rękę swoim podwładnym – przy majorze pozostało około 70 żołnierzy. Postanowił też ograniczyć kontakty z miejscową ludnością.
Z końcem kwietnia 1940 r. oddział przeniósł się w lasy spalskie. 30 kwietnia w okolicach Anielina pod Opocznem mjr Dobrzański i jego podwładni zostali okrążeni przez liczący ok. tysiąc żołnierzy niemiecki oddział, w skład którego wchodził batalion piechoty Wehrmachtu i kompania czołgów.
Osaczony przez przeważające siły wroga oddział uległ rozproszeniu, a sam „Hubal” poległ z bronią w ręku. Jego ciało Niemcy wystawili na widok publiczny, a następnie przewieźli do Tomaszowa Mazowieckiego i pochowali w nieustalonym do dziś miejscu. Oddział „Hubala” uległ samorozwiązaniu w czerwcu 1940 r.
W 1966 r. mjr Henryk Dobrzański został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Wojennego Virtuti Militari i awansowany do stopnia pułkownika. W 2010 r. przyznano mu pośmiertnie Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski.
Imię mjr. Henryka Dobrzańskiego i jego oddziału nosi sto kilkadziesiąt organizacji i instytucji."
Źródło :https://dzieje.pl/aktualnosci/...(link is external)
http://www.polsatnews.pl/wiado...(link is external)
Tyle o samym bohaterze wszech czasów mjr. Dobrzańskim " Hubal" a kim byli jego podwładni, szczególnie jedna kobieta walcząca w oddziale mjr. Hubala. Oto ta historia.
"W roku 2012 mija 70 lat od ostatniego potwierdzonego kontaktu
z Marianną Cel pseudonim „Tereska”, żołnierką Wydzielonego Oddziału
Wojska Polskiego, pod dowództwem majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”
14.01.1918 r. urodziła się Marianna Cel „Tereska”, jedyna kobieta
Oddziału mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala” W żołnierskim, męskim
gronie dała się poznać jako kompan do przysłowiowej „bitki i wypitki”.
M. Wańkowicz nazwał ją chłopską Joanną d’Arc. Spróbujcie sobie wyobrazić
te czasy, kiedy dziewczyny były subtelne i delikatne. A teraz
wyobrazcie sobie Marysię, Herszt babę z ikrą i ,,jajami” ( wybaczcie
mi określenie) Z pozoru delikatna dała się poznać jako prawdziwa
konspirantka z charakterem, która z odwagą przewoziła rozkazy
i dokumenty grając Niemcom na nosie.
Marianna Cel, ps „Tereska” była hubalczykiem i jedynym żołnierzem
kobietą w oddziale mjr Dobrzańskiego ps „Hubal”. Dziś mam przyjemność
przedstawić ,zwykłą -niezwykłą dziewczynę która mnie od zawsze
fascynowała.
Pierwszą w dziejach II wojny światowej dziewczynę partyzanta.
I pierwszego cywila w ostatnim oddziale Wojska Polskiego w wojnie
obronnej w 1939 r., który stał się równocześnie pierwszym oddziałem
partyzanckim po klęsce wrześniowej. Marianna Cel do końca wypełniona
wiarą w słowa majora: „Będziemy pomostem między wrześniem i wiosną”….
Po rozwiązaniu oddziału prekursora konspiracji, Marianna
przeprowadziła się do Ząbek i zamieszkała w domu kurierki Ludmiły Żyro.
Przez domowników została zapamiętana jako osoba wiecznie roześmiana
i ślęcząca bez przerwy nad książkami.
Nigdy nie opuszczała jej kawaleryjska odwaga. Zasłynęła z pobicia
folksdojcza Kazimierczaka, który także mieszkał w Ząbkach,
i który pewnego dnia próbował zrabować Teresce rower.
Zaprawiona w bojach dziewczyna wymierzyła napastnikowi cios w zęby,
a kiedy upadł, dołożyła mu jeszcze kilka mocnych kopniaków. Zadowolona
z siebie wróciła do domu i rzuciła od niechcenia:
,,Cholera by to wzięła! „był to ulubiony jej zwrot, wyniesiony
z oddziału. Jakiś Niemiec chciał mi zabrać rower, ale tak go pchnęłam,
że się wykopyrtnął (Derecki M.: Tropem majora „Hubala”. Lublin 1982,
strona 154-155 )
W krótkim czasie po wyprowadzce od Ludki słuch o niej zaginął. Mimo
upływu lat jej losy pozostają nieznane. Natomiast domysły na jej temat
wciąż istnieją…
Podobno pomieszkiwała jeszcze to tu, to tam… Podobno widziano
ją w Warszawie…Podobno działała w konspiracji… Podobno walczyła
w Powstaniu Warszawskim… Podobno została gdzieś zastrzelona… Podobno
była w ciąży i urodziła syna… Podobno wyjechała do Kanady… Podobno
zmieniła tożsamość… Podobno zginęła na moście w Tomaszowie Mazowieckim…
Podobno… Podobno…
Pewne jest to, że w miejscowości, której mieszkała stoi pomnik poświęcony jej pamięci…
.
DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ.
Osoba Marianny Cel jest pod wieloma względami interesująca i tajemnicza.
Urodziła się w rodzinnym domu w Cisach 14.01.1918 r. (dzisiaj część
wioski Budy). Miała jeszcze troje rodzeństwa, dwie siostry i brata.
Bardzo wcześnie bo w wieku 3 lat straciła ojca, a 3 lata później matkę.
Wraz z rodzeństwem przeszła pod opiekę ciotki, również Marianny Cel
i zamieszkała w wiosce Budy. Uczęszczała do Szkoły Podstawowej w Lipie
i po ukończeniu 7 klas wyjechała do Łodzi za pracą.
Jest rok 1934. Marianna znalazła zajęcie jako służąca w domach bogatych
przedsiębiorców, związanych z branżą włókniarską. Po pewnym czasie
trafiła do kancelarii prawniczej. Ciekawostką z tego okresu jest to,
że ukończyła kurs spadochronowy, co nawet dziś nieczęsto zdarza się
wśród kobiet.
Oprócz tych skąpych informacji, jeśli chodzi o pobyt w Łodzi wiemy
niewiele. Przed wybuchem wojny wróciła do rodzinnych już teraz Bud.
Wróciła inna Marysia. Ze wspomnień rodziny i mieszkańców wsi Budy można
wnioskować, że dziewczyna zmieniła się.
Stała się pewną siebie, wysportowaną, zachowywała się zupełnie inaczej
niż rówieśniczki ze wsi. W jednej z relacji mieszkanki wsi Budy pojawia
się opis pewnego zdarzenia:
Na skraju wsi, pod lasem kilku chłopców pasło krowy. Na pastwisku rosły
dwie wierzby. Do jednej z nich chłopcy rzucali znalezionym w lesie
bagnetem austriackim. Po kilkunastu nieudanych rzutach gdzie ostrze
odbijało się od drzewa, chcieli zakończyć zabawę.
Wszystkiemu przypatrywała się Marianna. Podeszła do chłopców, wzięła
bagnet, poważyła w dłoni, spojrzała na drzewo i rzuciła. Ostrze idealnie
wbiło się w środek wierzby, a chłopcy aż jęknęli z zachwytu.
Później tłumaczyła chłopcom fachowo obliczenia i technikę rzutu,
ale czy coś z tego pojęli ? W każdym razie rzucała jeszcze kilkakrotnie
bagnetem i za każdym razem ostrze wbijało się w drzewo.
Oprócz tego zdarzenia ludzie zapamiętali że Marianna dość biegle
posługiwała się językiem niemieckim w mowie i piśmie, a także dobrze
radziła sobie z językiem rosyjskim.Tłumaczyła i pisała kilka listów
do Rzeszy w sprawie pracy dla mieszkańców okolicznych wsi.
.
WYBUCH II WOJNY ŚWIATOWEJ. U HUBALA.
Tak zastał Mariannę wybuch II Wojny Światowej. Już na samym początku
września pokazała się jako rasowy zwiadowca, który posiadał ponad
przeciętną wiedzę na temat topografii terenu i terenoznawstwa.
Przeprowadzała rozbite grupy żołnierzy polskich przez lasy, brody
i bagna nie narażając ich na spotkanie z wrogiem. Bezpośrednio
po wkroczeniu Niemców na te tereny, kilkakrotnie dokonała aktów
sabotażu, przecinając linie telefoniczne.
Około 10. 10. 1939 r przejeżdżał w pobliżu spory patrol
„Hubalczyków”. Dziewczyna od razu nawiązała kontakt z żołnierzami
przekazując im ważne informacje wywiadowcze na temat rozlokowania
posterunków niemieckich.
Swoimi sposobami odnalazła miejsce postoju całego oddziału w gajówce
Jana Barana w Zychach. W tym samym czasie do gajówki ściągali ochotnicy
chcący wstąpić do oddziału.
Major rozmawiał z każdym przybyłym, ale nie każdego do wojska
przyjmował. Nie było broni ani mundurów, a większość przybyłych była
nie przeszkolona wojskowo.
Marysia jednak w jakiś sposób przekonała Hubala o swoich umiejętnościach
i zaletach przydatnych dla oddziału. Została przyjęta jako łączniczka
i sanitariuszka i przyjęła pseudonim „Tereska”.
Jej pierwsze zadanie to dostarczenie listu majora do matki mieszkającej
w Krakowie. Po powrocie z misji zastaje oddział w Cisowniku. Jest
28.10.1939 r, oddział został zaskoczony przez jednostki policji
i żandarmerii niemieckiej.
Szczęściem dla naszych, niemiecki dowódca zlekceważył doniesienia
o wielkości oddziału i uderzył frontalnie na zabudowania Cisownika.
Polacy w czasie odwrotu do lasu utracili tabory z żywnością, amunicją
i zapasową bronią.
Szczególnie żal było kilku erkaemów typu WZ 28. Ponadto utracono
większość koni, tylko Alicki zajmujący kwaterę przy samym lesie zdołał
wyprowadzić kilka koni ze stodoły, które stanowiły teraz główny
transport oddziału.
W całym pośpiechu podczas ewakuacji major zostawił swoje rzeczy, mapnik
i torbę z dokumentami. Przytomna „Tereska” natychmiast ukryła wszystkie
te rzeczy w śmieciach, prawie na oczach żandarmów.
Niemcy zagonili wszystkich mieszkańców na kraniec wioski i ustawili
karabiny maszynowe. Ludzie myśleli że to koniec. „Tereska”, władająca
niemieckim, wraz z sołtysem zaczęli tłumaczyć że zostali zmuszeni siłą
do przyjęcia oddziału na kwatery.
Narzekali przy tym na żołnierzy, którzy niby to kradli wszystko
i „zepsuli” kilka dziewcząt. Oficer nakazał zwinąć karabiny, zabrać wozy
i konie Hubalczyków, na odchodnym nakazali powiadamiać policję o każdym
polskim bandycie z bronią.
„Tereska” dotarła do oddziału dopiero w wigilię Bożego Narodzenia
w Bielawach. Major wyraźnie się ucieszył powrotem ułana „Tereski”, tym
bardziej że dziewczyna przywiozła ze sobą uratowane dokumenty i rzeczy
osobiste Dobrzańskiego.
Oddział przeniósł się do Gałek w okolice Gielniowa. Tam oddział rozrósł
się do około 360 żołnierzy. Kadra ćwiczyła świeżo przybyłych. Miała
w tym swój udział również „Tereska „. Ćwiczyła młodych rekrutów
w posługiwaniu się pistoletem, karabinem i granatem.
Z tego okresu pochodzi relacja od żołnierzy. Podobno „Tereska”
zaczepiana była często przez żołnierzy i podoficerów młodszych. Były
to zaloty na które nie zwracała uwagi.
Jednak kilkakrotnie zdarzyło się że ten czy ów śmielej przystępował
do amorów kładąc rękę tam gdzie nie trzeba. Reakcja dziewczyny była
natychmiastowa, delikwent lądował na podłodze lub na śniegu.
Po wizycie Okulickiego w Gałkach 13.III.1940 r, i częściowej
demobilizacji oddziału, została z majorem i brała udział we wszystkich
późniejszych potyczkach. Na własną prośbę udała się na akcję
do Chlewisk, przeciw nadgorliwemu komendantowi policji granatowej.
Wprawdzie pilnowała tylko koni podczas akcji, ale miejsce
koncentracji sił policji było naprawdę niebezpieczne. Z akcji
przywieziono kilka sztuk pistoletów i zamki do karabinów, zabrane
policjantom w szkole w Chlewiskach.
Pamiętam z filmu taki epizod kiedy w czasie potyczki jeden z żołnierzy
próbuje uciec z miejsca walki…Tereska podbiega do niego i szarpiąc
go za rękaw, uderzając po głowie wściekła krzyczy,, A ty gdzie? już
mi z powrotem „..
30.III.1940 r doszło do bitwy oddziału z przeważającymi siłami
pościgowymi. Polacy byli praktycznie otoczeni; jedynie z kierunku szosy
Końskie – Przysucha nadeszły meldunki o wolnym jeszcze przejściu.
Hubal zarządził pełne pogotowie bojowe i rozesłał we wszystkich
kierunkach silne patrole wzmocnione erkaemami. Obsadzone zostały
newralgiczne punkty obrony. Niemcy ruszyli do frontalnego ataku.
Słychać było z każdej strony odgłosy walki. To patrole natknęły się
na oskrzydlające siły niemieckie. Prawe skrzydło obrony zaczęło się
załamywać. Major rzucił na pomoc 10 żołnierzy wsparcia.
Uprzedzając manewr taktyczny wroga wysłał na północny-wschód silny
patrol z bronią maszynową, który ostrzeliwał z bezpośredniej odległości
prawe skrzydło tyraliery niemieckiej.
Spowodowało to załamanie natarcia Niemców w tym rejonie, a tym samym
chwilę oddechu dla Hubalczyków. W tym czasie wrócił patrol z okolic
drogi na Skłoby – Hucisko, przywożąc bardzo ważną informację.
Otóż, oprócz kilkunastu samochodów i około 30 żandarmów, teren był wolny
od wroga i nie zabezpieczony gniazdami karabinów maszynowych. Hubal
wydał natychmiast rozkaz zaatakowania wszystkimi dostępnymi siłami
kolumny transportowej.
Do walki przystąpiło ze strony polskiej zaledwie 14 żołnierzy. W tym
samym czasie pod gradem kul „Tereska” przeniosła meldunek do Bilskiego
i Kisielewskiego o przejściu do kontrataku po usłyszeniu odgłosów walki
z rejonu szosy.
Poleciały granaty i długie serie z erkaemów. Na stłoczonych Niemców przy
autach spadł deszcz odłamków. Panika! Po chwili panika zaczęła
ustępować systematycznemu wycofywaniu się do rowu za samochodami.
Widać było że Niemcy są zaprawieni w boju. Ułani nie bacząc
na broniących się żandarmów, systematycznie wybijali punktu oporu
i palili pojazdy.
W tym samym czasie na prawym skrzydle Polacy przeszli do kontrataku.
Niemcy jakby na moment stanęli słysząc odgłosy palby za swoimi plecami.
Hubalczycy ruszyli na bagnety.
Tutaj Tereska odegrała rolę oficera, który zagrzewa żołnierzy do boju
raz po raz podrywając wojsko do ataku. Bitwa trwała około 2 godzin.
Niemcy stracili około 100 zabitych i rannych, 6 samochodów zniszczonych
i wiele innych uszkodzonych. Nie obyło się jednak bez strat, zginęło 11
Polaków, 10 zostało rannych, 2 zaginionych i 1 dezerter.
Po zwycięskiej potyczce major zrozumiał że Niemcy ściągają większe siły
aby położyć kres działalności oddziału, który przenosi się w okolice wsi
Szałas Stary. To tylko 25 kilometrów od miejsca walki.
Agenci wroga szybko doniosła o miejscu postoju Dobrzańskiego i rankiem
1.IV.1940 r Niemcy otoczyli okolice Szałasów. Patrole Polskie nawiązały
kontakt ogniowy z każdej strony. Pozostało przebić się przez pierścień
okrążenia.
Piechota pod dowództwem ppor. „Sępa” Marka Szymańskiego, miała
za zadanie powstrzymać ewentualny pościg. Oddział musiał się rozdzielić.
Ustalono miejsce spotkania i przystąpiono do realizacji planu.
Gwałtowne uderzenie Polskiej kawalerii w miejscu najmniej spodziewanym
do przebicia się, spowodowało zamieszanie w szeregach niemieckich.
Zdążyli oddać tylko kilka strzałów w stronę naszej jazdy, myśląc
że to większy zwiad rozpoznaje teren przedarcia przez okrążenie.
Nie ruszyli w pogoń za oddziałem, tym bardziej że słychać było
zwijające się skrzydło okrążenia, dając w ten sposób czas na oddalenie
się głównego oddziału.
Nie ma informacji co w czasie tej potyczki robiła „Tereska”. Kawaleria
wyszła z okrążenia przecinając szosę Samsonów – Odrowąż. Oddział udaje
się na odpoczynek we wsi Węgrzyn, a major wysłał dziewczynę
na poszukiwanie piechoty.
Ta, nie nawiązała jednak kontaktu z piechotą i próbowała wrócić
do oddziału. Nie zastała jednak nikogo w Węgrzynie, nie miała też żadnej
wiadomości, w którą stronę mogli się udać.
Dodatkowo przybiły ją wiadomości o pacyfikacjach, rzekomo za pomoc
udzieloną oddziałowi. Bała się nawet spytać o kolegów z oddziału.
W oczach ludzi, którzy przeżyli gehennę, widziała nienawiść i ból.
To Niemiecka propaganda wbiła tym ludziom pogląd o winie Hubalczyków.
O śmierci swojego dowódcy dowiedziała się z gazety niemieckiej. Ci,
którzy zostali z nim do końca, chcieli prowadzić walkę dalej.
Poszukiwali kogoś na miejsce majora. „Tereska” złapała kontakt
i spotykała się z ocalałymi żołnierzami w gajówce pod Kluczewskiem
25.VI.1940 r.
Po nieudanej propozycji współpracy z umówionym oficerem, oddział został
rozwiązany. Tak skończyła się piękna karta działalności w oddziale
Hubala tej młodej kobiety.
Wspomnienia byłych Hubalczyków.
JAKIE SĄ DALSZE LOSY TERESKI OD HUBALA?
Po rozwiązaniu oddziału przez pewien czas mieszkała w Rzeczycy,
by później przenieść się do podwarszawskich Ząbek do Ludmiły Żero,
łączniczki ZSP, ZWZ. Po jakimś czasie przeniosła się do Warszawy
na ul. Dziką 28, do siostry Henryka Ossowskiego „Dołęgi”, oficera z OWWP
Hubala.
Na tym momencie kończą się na 100% potwierdzone informacje na temat
losów Celówny. Istnieje jednak wiele nie potwierdzonych hipotez
dotyczących jej działalności, życia i śmierci. Oto kilka z nich:
.
RELACJA I
ciotka „Tereski”, również Marianna Cel
Pod koniec czerwca 1940 lub 1941 roku mój mąż wstał nad ranem celem
codziennego obrządku. Na skraju lasu zobaczył Marysię machającą do niego
białą chustką. Podszedł do niej zdziwiony. Nie chciała za nic wejść
do domu, obawiając się iż ten jest pod obserwacją. Porozmawiali chwilę,
nie wiem o czym rozmawiali, po czym pożegnała się i odeszła w las.
.
RELACJA II
Henryk Ossowski „Dołęga”
Kategorycznie zaprzecza że Tereska należała do ZWZ i pełniła funkcję
łączniczki-kurierki. Mieszkała przecież u nas jakiś czas i wiedziała
o tym że byliśmy w organizacji, a więc po co miałaby ukrywać swoją
działalność w tej samej organizacji ?
W Listopadzie 1940 r. oznajmiła że musi nagle wyjechać, ale nie podała
przyczyny tej nagłej decyzji ani celu podróży. Przypuszczaliśmy nawet
że może dziewczyna spodziewa się dziecka, nie chcąc się z tym zdradzać
chciała odbyć poród gdzieś na prowincji.
Nie wykluczam jednak możliwości związania się właśnie w tym okresie
z jakąś powstającą organizacją podziemia. Mogła zostać wysłana na akcję
i zginąć.
Tak wyglądał ostatni kontakt Ossowskich z Tereską.
.
RELACJA III
Stefan Bomba, pracownik kolei w 1942 r w Zagnańsku – relacja dla p. Dereckiego z 1978 roku
Bomba pracował na kolei w Zagnańsku. Tam właśnie poznał koleżankę swojej
dziewczyny, która związana była z konspiracją i nosiła pseudonim
„Irka”. Ukrywając się w Zagnańsku starała się mówić jak najmniej
o sobie.
Chodziły słuchy że jeździ do Lwowa, Wilna jako łączniczka. Posługiwała
się 2 kenkartami na nazwiska Irena Sarek i Irena Pasek. W lipcu lub
sierpniu 1943 r Irka wybrała się w kolejną podróż do Lwowa.
W pociągu jadącym przez Kielce została zadenuncjowana. Miała przy sobie
broń. Zginęła podczas strzelaniny do której doszło przy próbie
aresztowania. Niemcy wyrzucili jej zwłoki z pociągu pomiędzy Zagnańskiem
a Łączną.
Kazimiera Mazurówna, dziewczyna Stefana Bomby mówiła później że Irka
była kiedyś w oddziale Hubala. Czyżby chodziło tutaj o Tereskę?
.
RELACJA IV
Sylwester Jedynak – lata 70.
Ponad 20 lat temu w Lipie mówiło się wśród znajomych Celówny
o domniemanym porodzie. Miała urodzić chłopca którego wychowywała
w Łodzi. Kiedyś przeprawiając się z Kraju Warty do GG przez Tomaszów
Mazowiecki, miała zginąć zastrzelona na moście granicznym na Pilicy.
Powodem zatrzymania w Tomaszowie miała być zdrada i posiadanie przez nią
broni. Otrzymałem informację od pana Witolda Sowińskiego z Radomia
że Marianna Cel „Tereska” nazywa się obecnie Maria Szerzputowska lub
Sierzputowska.
We wrześniu 1982 roku otrzymałem taką informację od Hubalczyka
Franciszka Kosowskiego z Radomia. Po rozwiązaniu oddziału pracowała
w konspiracji warszawskiej, walczyła w Powstaniu, była więźniem
Brzezinki i Buchenwaldu.
Po wojnie znalazła się w armii Andersa na terenie Wielkiej Brytanii.
Przez pewien czas mieszkała w Londynie. A od kilkunastu lat przebywa
w Kanadzie ze swoim mężem rotmistrzem Sierzputowskim.”
.
RELACJA V
siostry Marianny Cel, R. Poradowski oraz Ludmiła Żero
Jest Wrzesień 1940 r, Tereska przenosi się do Warszawy gdzie przebywa
kilka miesięcy. Prawdopodobnie zostaje wówczas kurierką ZWZ na trasie
Warszawa – Lwów. Tak twierdzi Ludmiła Żero.
Kilkakrotnie przekracza granicę, przewozi tajne meldunki. „Ludce” donosi
w liście z Przemyśla, że ma trudności z przekroczeniem granicy.
Do siostry Zofii pisze list w którym między wierszami daje
do zrozumienia że nadal działa w konspiracji, że u niej wszystko
w porządku. Po raz ostatni widziałam ją w Boże Narodzenie 1940 r – mówi
Janina Cel
Było to w Warszawie na ul. Dzikiej 28. Przyjechałam do niej prosto
z Cisów. Zjadłyśmy śniadanie, opowiedziałyśmy co się ostatnio zdarzyło
a w końcu popłakałyśmy się. Mówiła że dłużej w Warszawie nie może
przebywać bo Niemcy depczą jej po piętach, że musi przedostać się
na Wschód.
Prawdopodobnie jeszcze kilka miesięcy pozostała w stolicy.
Tak przynajmniej można sądzić po listach jakie przychodziły do rodziny
w Cisach-Budach. Ostatni list nadszedł na Wielkanoc 1941 r. Był
to dziwny list – wspomina Janina Cel – od niej, ale nie pisany jej ręką.
Była to ostatnia wiadomość od niej.
Potem jeszcze Ludmiła Żero otrzymała wiadomość, że Tereskę schwytano
i osadzono w więzieniu na Brygidkach we Lwowie i tam też rozstrzelano.
Sam Rojek ów zdrajca z Cisów, doniósł kiedyś rodzinie, iż Tereska
zginęła na moście w Tomaszowie Mazowieckim.
.
RELACJA VI
Sylwester Siemieniec – pracownik Przychodni Rejonowej w Końskich – 1989 r.
Pracując w Przychodni w Końskich przy ul. Zamkowej /Polnej poznałem
kobietę, którą mój ówczesny szef lek.stom. Zbigniew Godlewski
przedstawił mi jako „Tereskę” z oddziału majora Hubala. W tamtym czasie
(1968-1969 ), historia oddziału nie była tak znana i rozpowszechniona
jak po emisji filmu w 1973 r.
Także nie bardzo wiedziałem o historii oddziału a tym bardziej
o kobiecie, która w nim służyła. W czasie rozmowy z tą panią (nazwiska
nie pamiętam) wyszło na jaw że wróciła w okolice Radoszyc.
Zmieniła nazwisko i nie ujawnia się. Utrzymuje kontakt tylko z kilkoma
osobami z czasów okupacji. Prosi o dyskrecję. W 1942 roku zerwała
wszystkie kontakty z rodziną, znajomymi i organizacją. Obawiając się
o własne i rodziny życie. Zmieniła nie tylko miejsce zamieszkania
ale również tożsamość.
Więcej szczegółów z tej rozmowy nie zapamiętałem. Widziałem tą osobę
jeszcze raz przy kolejnej wizycie. Po pewnym czasie rejonizacja znowu
przydzieliła rejon Radoszyc pod Gminę Radoszyce i tam powstała
przychodnia. Jeszcze jedno co bardzo utkwiło mi w pamięci.
Otóż opowiadała ona, że przynajmniej 3 razy próbowano zamachu na jej
życie, na przestrzeni od listopada 1940 r do kwietnia 1942 r. Podejrzewa
że zamachowcami byli ludzie z kręgów organizacji.
S. Jedynak:
„W krótką biografię „Tereski” autorzy i informatorzy wpisują osobę
chłopaka – Antoniego Barcickiego z Młotkowic. Wszystkim marzy się trochę
nieporadny romans. U autorów kończy się aresztowaniem Barcickiego. Tak!
Ale nie na wsi, tylko w konspiracji, w mundurze polskiego żołnierza.
Informatorzy podtrzymują, że dziewczyna miłości nie odwzajemniała. Więc uciekała przed przeznaczeniem? Szedł za nią Barcicki. Był w oddziale do końca. Nie został dostrzeżony przez dziejopisów. Wiadomo przecież, że był więziony w Końskich. Po procesie został stracony późnym latem czterdziestego roku..."
Czy kiedyś dowiemy się jaki los spotkał Mariannę Cel ,,Tereskę”? Mam nadzieję ze tak. Że poznamy tajemnicę Jej śmierci i zapalimy na Jej grobie prawdziwy znicz a nie wirtualny.
Cześć i Chwała Bohaterom.
Źródło :
https://www.konskie.org.pl/201...(link is external)
https://www.facebook.com/media...(link is external)
https://majorhubal.pl/index.ph...(link is external)
Komentarze
Prześlij komentarz