Dzień Kobiet w dniu 8 marca każdego roku to nie tylko chwile radości i uczucia oraz pamięci, które my faceci oddajemy kobietom – żonom, córkom, znajomym , członkom rodziny. To też chwila refleksji i zadumy nad tymi , których już koło nas nie ma. Nad tymi co odeszły pozostawiając po sobie nasz ból i smutek. Ale to też chwila refleksji nad tymi młodymi i starszymi kobietami, które musiały walczyć i ginąć w walce o swoje szczęście i bezpieczny dom – o Polskę.
Pisałem o nich wiele, o tych co oddały swoje zdrowie młode życie dla ukochanego kraju dla Polski.
Jednak moją uwagę w ostatnim czasie podobnie jak i wielu patriotów naszej
ojczyzny fascynuje życie i bohaterska śmierć „ Inki”
Pierwszy raz o bohaterskiej młodej i pięknej dziewczynie o pseudonimie Inka,
która została zamordowana przez UB w Gdańsku tylko dlatego, że kochała Polskę –
opowiadał mi mój dziadek, kawalerzysta oficer II RP bohater walk pod Krojantami
i Bzurą, gdy byłem jeszcze bardzo młodym człowiekiem.
Książkę autorstwa Piotra Szubarczyka pt. „Inka. Zachowałam się jak trzeba” (w
twardej lakierowanej oprawie z dołączoną płytą CD wydanej w 2013 r. koszt
pozycji 39.90 zł) zakupiłem kilka miesięcy temu. 60-stronicowy zbiór fotografii
i dokumentów z krótkimi opisami 4 szwadronu 5 Wileńskiej Brygady AK i
sanitariuszki o pseudonimie Inka ukazuje życie i śmierć głównej bohaterki.
Opowieść o Danucie Siedzikównie ps. Inka, młodej sanitariuszce, która ratowała
życie zarówno żołnierzom wyklętym jak i żołnierzom KBW to książka, która
niewątpliwie wstrząsa nie tylko ludzkim sumieniem, ta książka wręcz krzyczy o
bohaterstwie prostej dziewczyny, która nie dożyła 18 lat. Ginie ona zamordowana
od kul komunistycznych oprawców z okrzykiem: „Niech żyje Polska!”
Torturowana, upodlona i szykowana przez swoich oprawców mieniących się Polakami
nie zdradziła swoich towarzyszy walki o wolną Polskę. Osądzona zbyt szybko i
zbyt pospiesznie nie dożyła 18 lat. Ta opowieść nie tylko porusza serce
czytelnika, ale pokazuje prawdziwe bohaterstwo walki o wolną ojczyznę.
Czytamy w tej książce jak młoda Danuta Siedzikówna składa w 1943 r. przysięgę
wojskową, później odbywa szkolenie sanitarne. W 1944 r. po wkroczeniu Armii
Czerwonej pracuje w nadleśnictwie Hajnówka, aresztowana w 1945 r. przez NKWD i
UB za współpracę z podziemiem antykomunistycznym zostaje uwolniona z konwoju
przez patrol wileńskiej AK ze zgrupowania mjr. Łupaszki. Do lipca 1945 r.
służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka. Aresztowana w Gdańsku
w czerwcu 1946 r. przez UB, osadzona w katowni w Gdańsku.
Kim była bohaterka tej powieści? To była, jak o niej opowiadali sami jej
oprawcy, cicha, drobna, spokojna dziewczyna jakich wiele, mająca zapewne
pragnienia i marzenia. Zostaje skazana na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Garnizonowy
w Gdańsku w dniu 3 sierpnia 1946 r. za sfabrykowane przez UB dowody, iż jakoby
nakłaniała do zabicia przez żołnierzy szwadronu „żelazny” funkcjonariuszy UB
pod Sztumem.
Danka Siedzikówna Inka o prawie dziecięcym wyglądzie, piękna dziewczyna, w słoneczny
poranek 28 sierpnia 1946 r. (za sześć dni miała skończyć 18 lat) ma zostać
rozstrzelana. Ileż wtedy miała pragnień, marzeń i życia przed sobą. Uczepiła
się tych swoich przyszłych 18 lat pragnąc bardzo żyć dalej, by spełnić choćby
marzenia zobaczenia Warszawy.
O czym ta bohaterska dziewczyna myślała przed śmiercią tego w książce nie
doczytamy, o czym marzyła, czego pragnęła i co by ją czekało, a czego nie
będzie – pewno tak myślała wówczas stojąc przed swoimi oprawcami.
Może młoda Inka, jak każde dziecko tęskniła za matką zamordowaną przez Niemców
i pochowaną gdzieś pod lasem pod Białymstokiem, a może tęskniła za ojcem
leżącym w żołnierskiej mogile daleko od ojczyzny w Teheranie. Może pomyślała
też, że już nigdy nie zobaczy Warszawy i nie pojedzie tam z ojcem i matką.
Jest godzina 6.15, sala egzekucyjna wypełniona ludźmi, a może nie ludźmi a
bandytami komunistycznymi w osobach prokuratora Suchockiego, lekarza i
funkcjonariuszy UB żądnych krwi. Prokurator kończy czytać uzasadnienie wyroku
śmierci, pada komenda „Do zdrajców narodu polskiego ognia!” Inka krzyczy:
„Niech żyje Polska” strzały z dziesięciu sowieckich pepesz nie trafiają w Inkę,
ci chłopcy z KBW nie mogli przecież tego zrobić, byli zbyt młodzi, może czuli,
że Inka jest niewinna, a ten wyrok to zbrodnia. Była zbyt piękna i zbyt czysta,
jak na te brudne czasy.
Inka ogłuszona strzałami, ale żywa pełna nadziei na uratowanie cudem życia
zostaje dobita przez ubeckiego funkcjonariusza – podporucznika Franciszka
Sawickiego z pistoletu strzałem w głowę. Ten kat zastrzelił Inkę z własnej
inicjatywy, był to człowiek z tzw. awansu społecznego, oficerem został dzięki
NKWD i KBW. W momencie oddania strzału krzyczał: „Nie chciała gadzina zdechnąć
trzeba ją dobić”.
W pożegnalnym grypsie, przemyconym poza katownię, ta młoda dziewczyna,
bohaterka swoich i naszych czasów pisze tak: „że jest jej przykro iż musi
umierać, ale pragnie powiedzieć swojej babci, że zachowała się jak trzeba”.
Podsumowania z recenzji tej książki nie będzie, ale będzie minuta ciszy.
Komentarze
Prześlij komentarz